Zainspirowany wpisem p. Krzysztofa Stanowskiego https://twitter.com/K_Stanowski/status/973178247818203136, postanowiłem przedstawić bliżej sytuację prawną osoby, która zdecydowała się na odstąpienie od umowy zawartej na odległość/poza siedzibą przedsiębiorstwa sprzedawcy.
Zacznijmy od podstaw:
zasadą jest, że konsument, który zawarł umowę na odległość lub poza lokalem przedsiębiorstwa, może w terminie 14 dni odstąpić od niej bez podawania przyczyny.
Najprościej mówiąc, oznacza to, że uprawnienie do odstąpienia przysługuje nam gdy:
– drugą stroną umowy jest profesjonalista
– dokonaliśmy zakupu na cele niezwiązane z działalnością gospodarczą, zawodową (kolokwialnie – nie dokonaliśmy zakupu „na firmę”)
– umowa została zawarta bez jednoczesnej obecności stron, a do jej zawarcia wykorzystano np. mail, telefon, formularz na stronie www (jest to wówczas umowa zawarta na odległość)
lub
– umowa została zawarta co prawda przy jednoczesnej fizycznej obecności stron, ale odbyło się to w miejscu, które nie jest lokalem przedsiębiorstwa np. w czasie pokazu w restauracji, hotelowym lobby (jest to wówczas umowa zawarta poza lokalem przedsiębiorstwa).
Zasadą jest, że konsument ma prawo odstąpić od umowy bez ponoszenia kosztów. Od tej reguły istnieją pewne wyjątki. Dziś skupmy się na odpowiedzialności za ewentualne pogorszenie nabytych towarów.
Zgodnie z ustawą o prawach konsumenta (art. 34 ust. 4):
Konsument ponosi odpowiedzialność za zmniejszenie wartości rzeczy będące wynikiem korzystania z niej w sposób wykraczający poza konieczny do stwierdzenia charakteru, cech i funkcjonowania (…).
Jak ten przepis rozumieć? Co tak naprawdę wolno nam zrobić z towarem zakupionym na odległość lub poza lokalem sprzedawcy?
Po pierwsze, kupując w taki sposób, mamy prawo zbadania rzeczy w taki sposób, w jaki moglibyśmy zrobić to w sklepie. Mamy prawo sprawdzić cechy towaru, jego charakter oraz to jak działa.
Aby sprawdzić czy zakupiony towar posiada cechy, o istnieniu których zapewniał nas sprzedawca powinniśmy więc mieć pełne prawo, aby towar rozpakować, a następnie uruchomić.
Przykładowo:
– jeśli kupiliśmy odzież, buty – mamy prawo je przymierzyć, nie powinniśmy w nich jednak na co dzień chodzić;
– jeśli kupiliśmy sprzęt AGD – jesteśmy uprawnieni, by towar rozpakować, następnie uruchomić i sprawdzić jego funkcje i użyteczność.
Możemy więc w domu zrobić wszystko to, na co w typowych okolicznościach pozwolilibyśmy sobie w sklepie stacjonarnym z modelem znajdującym się na ekspozycji.
Kiedy powinniśmy obawiać się roszczeń ze strony sprzedawcy?
Sprzedawca mógłby podnieść roszczenia tylko w sytuacji, gdy przekroczyliśmy swoje uprawnienia, a więc np. gdy zaczęliśmy korzystać z towaru w ramach codziennego użytku.
Czy sprzedawca ma prawo w takiej sytuacji naliczyć karę umowną?
Nawet jeśli korzystaliśmy z towaru w szerszym zakresie niż powinniśmy, nie oznacza to, że mamy obowiązek zapłaty jednostronnie narzuconych przez sprzedawcę kar umownych.
Kara umowna to rodzaj klauzuli, która może być zawarta w umowie. Istotą kary umownej jest to, że stanowi ona zryczałtowaną formę naprawienia szkody. Zryczałtowaną, a więc oderwaną od rzeczywistej wysokości poniesionej szkody.
W mojej ocenie, przedsiębiorca w umowie zawieranej z konsumentem poza lokalem swego przedsiębiorstwa, ma bardzo ograniczone możliwości, by tego rodzaju karę umowną skutecznie zastrzec.
Tego rodzaju postanowienia, gdzie sprzedawca narzuca konsumentowi w umowie oderwaną od realiów, nieadekwatnie wysoką karę umowną, w moim przekonaniu powinny być traktowane jako klauzule niedozwolone. Takie klauzule traktować należy jako nieważne.
Sprzedawca ma co najwyżej prawo, by domagać się zapłaty kwoty, która realnie odpowiada szkodzie, którą poniósł. Sprzedawca powinien jednak precyzyjnie udowodnić, że na skutek naszego niedozwolonego, wykraczającego poza dopuszczalne ramy działania, jego towar jest mniej wart niż przed zakupem.
Sprzedawca nie może mieć do nas pretensji (w tym również finansowych) o to, że:
Sprzedawca nie może żądać odszkodowania tylko z tego powodu, że jego zdaniem za ten sam towar otrzyma teraz niższą cenę, bowiem został on już rozpakowany i uruchomiony. To za mało.
Tego rodzaju ryzyko spoczywa w pełni na sprzedającym.
Jeśli zaś chodzi o kwestie dowodowe, sam fakt, że sprzedawca oświadcza, że posiada zdjęcia potwierdzające rzekomą szkodę, naturalnie nie przesądza o naszej odpowiedzialności. Twierdzeniom nierzetelnego sprzedawcy mamy prawo przeciwstawić się z wykorzystaniem wszelkich dostępnych form i metod (gdyby doszło do bardziej zaawansowanego sporu pomocne będą np. zeznania świadków, którzy potwierdzą, jak zakupiony towar był wykorzystywany).
Jeśli działaliśmy w opisanych powyżej granicach prawa (a więc korzystaliśmy z towaru, by się z nim zapoznać, sprawdzić sposób działania) nie powinniśmy ulegać żadnym naciskom formułowanym przez sprzedawców.